JP Weber

Co robić, gdy firma wpada w kłopoty.

Podziel się treścią

Co robić, gdy firma wpada w kłopoty.

Tomasz Sadurski, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, a także Associate Partner w JP Weber tłumaczy w rozmowie z Jarosławem Kociszewskim czym jest restrukturyzacja i jak wygląda jej przebieg, a także w jakich sytuacjach nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ekspert odpowiada także na pytanie czy po pandemii COVID-19 może w Polsce nastąpić fala upadłości? 

JP Weber Podcast

Co robić, gdy firma wpada w kłopoty.

Jarosław Kociszewski: Pandemia w sposób oczywisty dotknęła bardzo wiele firm. Tymczasową metodą zarządczą były kolejne tarcze, wsparcie publiczne, które niejednemu przedsiębiorcy pozwoliło uniknąć upadłości lub bankructwa. Natomiast pieniądze się kończą. Możemy stać w obliczu kolejnej fali, może kolejnych lockdownów. Duża niepewność na rynku, to z kolei powoduje, że przedsiębiorcy muszą szukać nowych rozwiązań, i tutaj pojawia się pojęcie “restrukturyzacji”, które nie jest tak jednoznaczne jak “upadłość”, ale jednak brzmi dosyć groźnie. Dlatego spróbujmy najpierw odczarować tę restrukturyzację. Co to w ogóle jest

TS: To wszystko zależy od tego, jak chcemy podejść do tego. Czy chcemy powiedzieć, że restrukturyzacja to jest jakiś skomplikowany proces, czy chcemy powiedzieć, że restrukturyzacja, w rozumieniu potocznym to proces naprawiania.

JK: To podejdźmy do tego w sposób skuteczny. Jestem przedsiębiorcą, przejechałem na rozmaitych patentach, tarczach, zasobach rodzinnych, kolegach i uprzejmości pracowników przez kolejne lockdowny. Dobre czasy jednak się kończą trzeba stawić czoła rzeczywistości i czym dla mnie może być restrukturyzacja?

TS: Jeszcze zanim powiem czym może być restrukturyzacja, to jeszcze dwa słowa u upadłości. Gdyby nie Tarcza 2.0, to w ciągu 30 dni od wystąpienia przesłanek o upadłości, musiałbyś złożyć wniosek o upadłość, bo inaczej groziłaby Ci odpowiedzialność wobec wierzycieli. Tarcza 2.0 wprowadziła zawieszenie przez dłużnika możliwości napisania wniosku o upadłość. Ten dopiero, z perspektywy dłużnika, pojawi W ustawie, w tarczy, napisane było “30 dni od zakończenia stanu zagrożenia epidemiologicznego.” Czyli czegoś mniej strasznego, od stanu epidemii. Czyli niejako jest w ten sposób, że nawet jeżeli masz teraz zadłużenie, przekroczyłeś wszystkie terminy, to nadal ty, jako dłużnik, jako przedsiębiorca i członek zarządu, nie możesz złożyć wniosku o upadłość, bo sąd takiego wniosku nie rozpozna. Ale jeżeli zrobi to twój wierzyciel, to sąd go rozpozna i nie będziesz miał się jak bronić.

JK: I w takim wypadku pojawiacie się Wy, z propozycją restrukturyzacji, jako metodą, która pozwoli uniknąć szafotu.

TS: Tak, i do tej pory było specjalne rozwiązanie w formie uproszczonego postępowania restrukturyzacyjnego, które okazało się być wielkim sukcesem, bo wielu przedsiębiorców zdecydowało się na to. To było też rozwiązanie wprowadzane tarczą, które miało obowiązywać do 30 Czerwca. I tak wszyscy uważali, że skończy się 30 czerwca. Ale niespodziewanie, na mocy kolejnej, specjalnej ustawy, weszło w życie przedłużenie tego procesu do 30 Listopada 2021 roku. Więc cały czas to uproszczone postępowanie jest możliwe dla przedsiębiorców. I bardzo wielu z niego już skorzystało.

JK: Ale zanim dojdziemy do postępowania uproszczonego, czym jest restrukturyzacja?

TS: Przez pojęcie restrukturyzacji rozumiemy takie postępowanie, które ma na celu zachowanie przedsiębiorstwa dłużnika. Ma na celu przede wszystkim uniknięcie upadłości. I w zależności od tego, z jakim zagadnieniem będziemy mieli do czynienia, głównym sposobem jest uniknięcie poprzez zawarcie układu. Znalezienie porozumienia z wierzycielami, tak, że ja dalej będę funkcjonował, a określoną część środków oddam wam wierzyciele, żyjmy dalej w zgodzie. Chyba, że dojdziemy do sanacji, gdzie celem jest spojrzenie do kontraktów, i zgodnie z regułami postępowania sanacyjnego, rozwiązanie kontraktów nierentownych. Czyli to, czego normalnie jako przedsiębiorstwa zrobić nie możemy.

JK: Czyli generalnie, opiera się to na dobrej woli dwóch stron? To znaczy, że każdy idzie na pewien układ, wierzyciel stwierdza, że ok, będziemy dalej współpracować, każda ze stron rezygnuje z części swoich praw, tak?

TS: W dużym uproszczeniu tak. Tylko, że tam są ustalone większości, w zależności od rodzaju postępowania jest to bardziej sformalizowane, lub mniej. Mamy cztery rodzaje postępowania, które mówią w taki sposób. Im dalej jesteś od sądu, tym ochrona jest mniejsza. Im większej pomocy ze strony sądu potrzebujesz, tym ta ochrona jest szersza, ale ty godzisz się na daleko idące ograniczenia swojej działalności gospodarczej.

JK: To poproszę Cię o przykład. Jak to wygląda w praktyce?

TS: Dla przykładu weźmy dwie skrajne sytuacje. Mamy spółkę jawną, bo takich jest najwięcej w tym momencie, która ma swoje długi, ma oczywiście swoje zabezpieczenie bankowe na hipotece, i co się dzieje z taką spółką? Jeżeli taka spółka jest w stanie skorzystać ze zbierania głosów, czyli pierwszego odformalizowanego postępowania kodeksowego.
Idzie, zbiera głosy, następnie wnosi do sądu wniosek o zatwierdzenie układu, jest wyznaczany jego nadzorca, wtedy się to dzieje. Ale takie postępowanie opiera się na tym, że wierzyciele nie wykonują żadnych wrogich ruchów. To znaczy, idę odpowiednio wcześnie, przedstawiam warunki, które są akceptowalne, i dogaduję się z nimi pozasądowo. To znaczy, że nie muszę wtedy korzystać z żadnych mechanizmów prawa restrukturyzacyjnego, czyli zawieszenia egzekucji dlatego, że podejmuje działania odpowiednio wcześnie, kiedy nie jest jeszcze źle. A drugi przykład: jestem dużą firmą, mam oddziały, mam dużo nieruchomości. Produkuję na przykład wyroby stalowe, i załamał mi się rynek. Potrzebuję ochrony przed wierzycielami, bo wierzę w to, że mi się uda. Ale banki w to nie wierzą, bo właśnie wypowiedziały mi umowy kredytowe. Komornicy pukają, a otworzenie postępowania sanacyjnego da mi to, że będę chroniony przez okres może 15-20 miesięcy. W tym czasie mając zarządcę, rozwiążę kontrakty nierentowne, może sprzedam część biznesu ze skutkiem egzekucyjnym, ale wiem, że będę miał kilkanaście miesięcy do tego, żeby poukładać sytuację, a wierzyciele będą musieli poczekać.

JK: Czyli de facto mówimy o rozwiązaniu, które pojawia się dokładnie w tym samym momencie co groźba upadłości, tyle że pozwala, może w sposób ograniczony przeczekać trudny moment, do chwili, kiedy rynek się ruszy, działalność znowu zacznie się kręcić. Z kolei upadłość, to jest ten Miecz Damoklesa który spada, koniec pieśni

TS: Tak, tylko że w momencie kiedy pojawiły się restrukturyzacje, przedsiębiorcy myśląc że restrukturyzacje są dużo lepsze, składało wnioski. I co się okazywało? Że restrukturyzacje się nie udawały. Potem wierzyciele składali uproszczone wnioski o upadłość, i wiele z tych wniosków zostało oddalonych ze względu na ubogość masy. Czyli ze słynnego Artykułu 13 prawa upadłościowego. I co się dzieje? W takiej sytuacji niestety osoby z zarządu, które doprowadziły do takiej sytuacji, będą odpowiedzialne. To znaczy, że nie udało się zawrzeć układu z wierzycielami. Jeśli większość wierzycieli się nie zgodziła to postępowanie jest już nieudane. Wtedy zarządca lub nadzorca składa wniosek o umorzenie postępowania. I wtedy jest też możliwość złożenia uproszczonego wniosku o upadłość.

JK: Czyli to nie jest tak, że jeżeli grozi mi upadłość, to bezpieczniej będzie spróbować restrukturyzacji, bo na upadłość zawsze przyjdzie czas.

TS: To jest jeszcze pytanie o to, na którym etapie my jesteśmy. Czy jesteśmy już na takim etapie, że nam odcina gotówkę, że już wchodzi komornik, w takiej sytuacji pytaniem jest, czy restrukturyzacja nam pomoże. Można zrobić sobie taki rachunek sumienia, czy nie jest już za późno. Czy jest jeszcze jakaś szansa, czy mamy jakiś rzeczywisty pomysł, który w biznesplanie jesteśmy w stanie pokazać, że on się obroni. Z resztą w takiej sytuacji, przygotowując na przykład wniosek sanacyjny, musimy przygotować wstępny plan restrukturyzacyjny, gdzie jest szereg analiz gospodarczych, które mają wskazać co się wydarzy, mają przekonać sąd restrukturyzacyjny i zarządcę, że ta sanacja, czy spółka w sanacji, po odpowiednich cięciach, czy po tym Mieczu Damoklesa, który przecina upadłości, rozwiązuje kontrakty, zwalnia pracowników, nawet tych chronionych, że ona przeżyje. Z resztą istotą tych postępowań sądowych, restrukturyzacyjnych, jest to, że w trakcie postępowania, ta spółka musi pokrywać swoje koszty, co jest już bardzo trudne.

JK: Czyli pierwszym krokiem jest rachunek sumienia, i jasne powiedzenie sobie, że albo mam szansę kontynuować działalność, i wtedy spróbuję restrukturyzacji, albo trudno. Może lepiej pogodzić się z  rzeczywistością, ogłosić upadłość, zamknąć firmę, niż brnąć w nieudaną restrukturyzację. Wyobrażam sobie, że dla przedsiębiorcy jest to strasznie trudne. Bo i wymaga wiedzy prawniczej, biznesowej, ale psychologicznie może to być w ogóle nie do przeskoczenia.

TS: Tak, zwłaszcza że psychologicznie każdy uważał, że upadłość to jest coś okropnego, że to jest koniec.

JK: A nie jest?

TS: Wiele osób, konsumentów albo byłych przedsiębiorców, którzy kończą swoje działalności, i jako konsumenci otwierają swoje działalności konsumenckie, to jest dla nich wręcz wybawienie. Które, jeżeli nie zawinili oni w ogłoszeniu upadłości, może potrwać nawet 3 lata, ale po tych trzech latach odzyskują kowalność.  Mają oni umorzone długi po wykonaniu planu spłaty. Więc dla tych ludzi, ogłoszenie upadłości jest czymś kompletnie innym. Dla osób, które otwierają upadłość konsumencką, jak słyszą, że został wyznaczony syndyk, i odbywają ze mną, jako z syndykiem, to mówią “Matko Święta, ja myślałem, że Pan jest drugim komornikiem”. Więc to odium upadłości, właśnie przez tą upadłość konsumencką bardzo się zmienia.

JK: Czyli oceniamy tutaj swoje szanse, wybieramy drogę. A jaka jest tutaj wasza rola, jako doradców ekonomicznego, psychologicznego, gdzieś na granicy psychiatrii zapewne.


TS: To wszystko zależy, bo każda restrukturyzacja, to nie jest tylko działalność prawnicza. Każda restrukturyzacja, która się udała, wynikała z problemów finansowych. A jeżeli mamy do czynienia z problemami finansowymi, to potrzebujemy pieniędzy.  Więc jeżeli danemu klientowi uda się znaleźć źródło finansowania, pozyskać finansowanie do tego aby przeprowadzić odpowiednie czynności restrukturyzacyjne, to oczywiście tą drogą jest restrukturyzacja. Ale początkowo, tak jak wprowadzili działania restrukturyzacyjne, problemem było to, że nikt nie chciał finansować projektu restrukturyzacji, bo to było zbyt duże ryzyko, tak teraz powoli to się zmienia. Są fundusze i są inwestorzy, którzy oczywiście na warunkach innych niż bankowe, dużo trudniejszych dla przedsiębiorcy, są w stanie dostarczyć finansowanie. I to finansowanie w restrukturyzacji decyduje o tym, czy ta restrukturyzacja się uda, czy się nie uda.

JK: Stwierdzenie, że są to inne warunki jest bardzo okrągłe i ładne. W praktyce jak trudne są to warunki, które taki przedsiębiorca musi spełnić, żeby inwestor gotowy sfinansować restrukturyzację, rzeczywiście w to wszedł.

TS: To jest tak zwane “tailor made” rozwiązanie, które zależy od tego, o jakim biznesie mówimy, i jaki jest poziom zabezpieczenia. Wiadomo, że warunki finansowanie zależą od tego, jak bezpieczne będą moje pieniądze.

JK: Czyli tak naprawdę zależy to od jakości przedsiębiorcy, i tak dalej, i tak dalej. I teraz wy, jako doradca, jaka jest wasza rola? Czy to jest ten swat, który szuka dwóch stron tego związku?

TS: Przede wszystkim, najpierw spotykamy się z firmą, która ma problemy. Badamy jaka jest jej sytuacja, i jeżeli widzimy, że jest możliwość restrukturyzacji, pomagamy tej firmie szukać inwestora. Mamy podczas współpracy z różnymi podmiotami sieć inwestorów, którzy w tak zwanych “distressed assets” są w stanie się poruszać, i staramy się „zmatchować” taki podmiot, który uważamy, że ma szansę, z inwestorem który jest w stanie zainwestować. Z resztą, jeśli znajdziemy taką sytuację, w zależności od tego jak zła jest sytuacja, być może okaże się, że nawet postępowanie sądowe nie będzie potrzebne. Chociaż zawsze każdy inwestor, jeżeli chce coś kupić, to kupi to w sanacji, albo w upadłości, dlatego że ma skutek nabycia egzekucyjnego.

JK: Czyli jednak taki pośrednik matrymonialny do przypadków trudnych. A kim są w takim razie inwestorzy, którzy się tutaj na to decydują? Co to są za podmioty, za ludzie?

TS: Są to ludzie, którzy widzą, że na przykład jakiś biznes jest nisko wyceniany, ale na przykład mają wizję, albo mają jakąś swoją działalność, którą chcą dołączyć, poszerzyć swoje horyzonty. Natomiast są też przedsiębiorcy zagraniczni, mogę podać taki przykład bez nazw, którego przedsiębiorstwo w sanacji było dostawcą części. I w ten sposób zdywersyfikował sobie dostawę przejmując. Po do tej pory, w formie pre-packa kupił to przedsiębiorstwo.
Skoro już rozmawiamy o różnych restrukturyzacjach. Kiedy restrukturyzacje się nie udają, to mamy do czynienia nie tylko z samą, klasyczną upadłością. Jest też możliwość napisania wniosku z przygotowaną likwidacją, czyli z tak zwanym pre-packiem, gdzie do sądu składamy wniosek od razu z propozycją podmiotu, który nabędzie wskazane we wniosku assety. I z momentem zatwierdzenia, skuteczna jest wtedy umowa nabycia.

JK: Z punktu widzenia przedsiębiorcy, który wchodzi w ten proces, wierzy, że ma możliwość kontynuowania działalności dzięki restrukturyzacji znajduje inwestora, którego przekona do swojej wizji, was jako pośredników, którzy pomagają to wszystko przeprowadzić. Natomiast, na jak daleką utratę niezależności i wpływu na swoje ukochane dziecko, którym jest to przedsiębiorstwo,  musi się taki człowiek godzić? To znaczy, staje przed wyborem tego, że to dziecko po prostu umrze śmiercią naturalną…

TS: A może ktoś to dziecko adoptuje, a on straci prawa rodzicielskie do niego. Najczęściej tak to się kończy.

JK: To jest dosyć brutalny wybór, ale rozumiem że to jest wybór ostateczny.

TS: Ale to oznacza również odcięcie od długu. Nie rozmawiamy o przedsiębiorcy, który ma ukochane dziecko, które mu zarabia świetnie, tylko mówimy o przedsiębiorcy, który szuka pomocy dlatego, że jego długi są znacznie cięższe, niż wartość przedsiębiorstwa. A być może wyczerpał on swoją zdolność do działania na rynku. Może już po prostu nie chce, może jest zmęczony i może nie chcieć kontynuować.

JK: A wracając do sytuacji rynkowej. Tego co dzieje się na skutek trwającej już półtora roku pandemii. Ja rozumiem, że liczba upadłości została w pewien sposób zaniżona. Jak to się będzie dalej rozwijało? To znaczy te upadłości, te firmy na respiratorach ekonomicznych będą funkcjonowały aż tlen się skończy, i umrą na ten COVID? Czy może gdzieś nastąpi jakieś odbicie? Jak to wygląda?

TS: Statystyki są bardzo dziwne, dlatego że w momencie sprzed pandemii, mniej więcej udział upadłości do restrukturyzacji był na poziomie pół na pół. A w czasie pandemii restrukturyzacji jest 75%, a upadłości 25%. Pytanie jednak jak to się rozwinie. W innych krajach to jest pół na pół. We Francji nawet 65% upadłości versus 35% restrukturyzacji. Myślę, że za jakiś czas to wszystko mimo wszystko się wyśrodkowuje, dlatego że nasi przedsiębiorcy będą szukali wcześnie rozwiązań, zanim znajdą się w beznadziejnej sytuacji.

JK: To znaczy, że państwo przeznaczyło więcej środków, i zapewniło przetrwanie większej liczbie firm, które normalnie by upadły? Trudno powiedzieć co się stało, dlatego, że tak jak mówiłem na początku. Przedsiębiorca, który byłby  zobowiązany do napisania wniosku o ogłoszenia upadłości, nie może teraz tego zrobić. To może zrobić jego wierzyciel. Wierzyciele też wierzą, i czekają na coś, co spowoduje, że ich dłużnicy poprawią się. Że w momencie kiedy gospodarka się otworzy, to ich dłużnicy zaczną zarabiać. Tylko pytanie jest takie, jak długo to potrwa. Bo to jest takie przeciąganie liny. Wielu przedsiębiorców poszło po restrukturyzację, wielu otrzymało odmowy restrukturyzacji, a sami nie mogą złożyć wniosku o upadłość. Pytanie, jak długo to potrwa, bo mamy tu do czynienia ze sztucznym utrzymywaniem zaniżonej liczby upadłości.

TS: A czy mamy jakieś dane wynikające z przeszłości? Rok finansowy 2020 się skończył, i wiemy jakie są wyniki. Rozumiem, że część z tych wyników przeniosła się na rok bieżący. On za pół roku się skończy, i znowu będziemy mieli wyniki. To jest ten moment powiedzenia sprawdzam? Czy to może jeszcze w jakiś cudowny sposób dalej trwać, czy może to jest tak głębokie pytanie, że po prostu nie wiemy?

Z mojej perspektywy powiedziałbym, że nie wiemy. Przede wszystkim kto jest w stanie teraz stwierdzić kiedy skończy się pandemia? W momencie kiedy i w Izraelu, i w Wielkiej Brytanii, większa część populacji jest zaszczepiona, gdzie szaleje wariant Delta, słyszymy również o kolejnych wariantach, nikt nam nie zagwarantuje, że zaraz znowu się nie zamkniemy w domach, i że będzie to znowu wyglądało tak jak w zeszłym roku.

JK: Czyli co tutaj przedsiębiorca ma zrobić? Który ma problemy, któremu kończą się tarcze, który raz już podjął decyzję, i uniknął upadłości bo zdecydował się na restrukturyzację. Co ma robić w tej chwili? Ma czekać? Czy w ogóle da się jeszcze czekać?

TS: Trudno powiedzieć, dlatego, że nie można jednoznacznie powiedzieć, że jeżeli dany przedsiębiorca pójdzie w restrukturyzację, to nagle wykonanie tego planu, czy tego układu który ustali z wierzycielami, po tej pandemii okaże się niemożliwe. Bo załóżmy, że udało się zawrzeć układ z wierzycielami pod koniec Sierpnia. Gdzie założyliśmy, że ja będę płacił na rzecz kilku wierzycieli po 20 000 miesięcznie, łącznie 100 000.  Sumuję, że będę zarabiał po 200 000, więc połowę przez okres dwóch lat będę płacił, i super. Ale nagle zamkną gospodarkę i ja już nie będę miał tych 200 000. Już nawet 100 000 nie będę miał żeby spłacić. A więc układ upadnie.

JK: I co wtedy się dzieje?

TS: I w takiej sytuacji postępowanie jest umorzone. Wracamy wtedy do drogi, że dopóki trwa stan zagrożenia epidemiologicznego, ja jako członek zarządu spółki, nie mogę złożyć wniosku o upadłość powołując się, że ten wniosek jest spowodowany COVIDem. Tkwimy niejako w pacie, bo nie mogę, ale wierzyciel już może, to jest kuriozum.

JK: To jest sytuacja kuriozalna, sytuacja sztuczna. Kto ma klucz do tej sytuacji? 

TS: Wydaje mi się, że nie ma tutaj jednoznacznego wyjścia, dlatego, że taka sytuacja wywołana pandemią nie miała nigdy miejsca. W czasie wojny może, ale wtedy państwo nie działało.Nie mieliśmy wtedy żadnych postępowań, to była zupełnie inna sytuacja. A takiego zawieszenia różnych rzeczy, chyba od 1945. roku nigdy nie mieliśmy. To jest coś tak niesamowitego, z czym wszyscy musimy sobie w jakiś sposób radzić.

JK: No dobrze, to są w takim razie jakieś nowatorskie pomysły?

TS: Może spróbujmy nie zamykać tej gospodarki. Może szczepmy się wszyscy, żebyśmy byli odporni, żeby ta gospodarka funkcjonowała, żebyśmy mogli zarabiać i normalnie żyć, a nie zamykać się w domu.

JK: A w dodatku w tle słyszymy karetkę, która z pewnym prawdopodobieństwem może jechać do pacjenta COVIDowego. Żyjemy w niepewności, która się szybko nie skończy.

TS: Żyjemy, a pamiętamy jeszcze obrazki z telewizji w tamtym roku, kiedy pacjenci umierali w karetkach, bo karetki czekały na wjazd do szpitali. Więc rozwiązaniem tutaj jest nie dopuszczenie do tego, bo zależy to od nas, czy się zaszczepimy, czy się nie zaszczepimy, żeby taka sytuacja jaka miała miejsce w zeszłym roku, czyli zamknięcie całej gospodarki, nigdy więcej nie miała miejsca. Bo od tego zależy nasze życie, i tak samo to, czy będziemy działać jako przedsiębiorcy. Ale najważniejsze jest to, że powinniśmy walczyć o nasze życie, a nie tylko o to, czy nasza firma się przekręci, czy się nie przekręci. Jednak życie jest dla nas, i dla naszych bliskich najważniejsze.

JP Weber

Tomasz Sadurski

Tomasz Sadurski

Partner,
Radca Prawny,
Doradca Restrukturyzacyjny

Inne podcasty

Zapisz się do newslettera JP Weber

Nasi eksperci dzielą się na bieżąco informacjami ze świata podatków, prawa, B+R i innowacji, które udostępniamy w formie newsletterów.